Ale mam dzisiaj dobry humor! No może jutrzejszy sprawdzian z chemii trochę go psuje, ale oj tam, przeżyję!
Co do pierścionka... W zasadzie nie jest taki trudny, kamień, jak się pewnie domyślacie Noc Kairu (w kształcie fasetowanej oponki), wsadziłam na drut opleciony podwójnie na flamastrze. Wystawały mi druty długości tak z 10-15cm, zaczęłam je skręcać, żeby utworzyły spiralkę, która powoli schodzi z kamienia. Na koniec pozostałe ze 2 cm drucika oplotłam na nibyobrączce.
Ciekawe, czy ktokolwiek zrozumiał o co mi chodziło :)
Ta spiralka jest raczej kiepska, niezbyt równa, ale ma swój urok, więc nie poprawiałam ;)
Teraz uciekam, za kilka minut zaczynam francuski, a post pisze z sali komputerowej.
Pa, pa!
Magda
Ja zrozumiałam... Chyba :D
OdpowiedzUsuńŁadny bardzo :3
To fajnie... bardzo ;P
UsuńDziękuję ;)
Ja też zrozumiałam ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny pierścionek i moim zdaniem spiralka jest równa. :-)
To jest właściwie drugi - pierwszy robiłam koleżance jeszcze przed założeniem bloga, tamten był równiejszy ;)
UsuńI ja chyba też zrozumiałam :P
OdpowiedzUsuńBardzo lubię noc kairu, chyba jedne z ładniejszych kamyków.
Wow, jestem pod wrażeniem ;)
UsuńOj tak, Noc Kairu jest śliczna. Jedyny chyba tak magiczny kamień, zdecydowanie mój ulubiony :D